Para na zakręcie
Dlaczego właściwie małżeństwa się nie dogadują
Pary zgłaszające się na terapię sygnalizują zwykle problemy seksualne, finansowe, światopoglądowe. Często skarżą się też na zbytnią ingerencję rodziców jednego z partnerów. Dużym kryzysem jest zawsze pojawienie się na świecie dziecka i nie każde małżeństwo potrafi sobie samodzielnie z tą zmianą poradzić.
Ale wszystkie te kłopoty można wiązać z zasadniczą kwestią: przede wszystkim ludzie nie potrafią się ze sobą porozumieć. Chcą, aby w ich życiu coś się zmieniło, czują, że nie potrafią się ze sobą dogadać, że uczucie, które ich łączyło, gdzieś ulatuje, a oni się coraz bardziej oddalają od siebie. Skarżą się, że coś jest w ich związku nie tak, lecz często dokładnie nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi, co się tak naprawdę dzieje i dlaczego już ze sobą właściwie nie rozmawiają.
Przede wszystkim warto zdać sobie sprawę z powodów, dla których ludzie tworzą związki. Według kanadyjskiego psychologa i psychoterapeuty, Lesliego Greenberga, zasadniczym motywem, dla którego ludzie łączą się w pary, jest wzajemna regulacja emocji. Dzięki drugiej osobie łatwiej nam zaspokajać nasze potrzeby i tęsknoty, złagodzić lęk, wstyd i gniew. Potrzebujemy być dla naszego partnera atrakcyjni; chcemy być docenieni i akceptowani takimi, jacy jesteśmy. Mamy też dużą potrzebę bliskości. Wreszcie, poprzez związek chcemy się spełniać i rozwijać. Jest to nam niezbędne, by czuć się zdrowym i szczęśliwym człowiekiem.
Sytuacje konfliktowe i problemy zatem biorą się nie z tego, że ludzie mają zgoła inne potrzeby. Różnimy się jednak tym, jak każdy z nas dąży do ich zaspokojenia.
Zastanówmy się nad dwoma sytuacjami zdarzającymi się tak często, że wydają się wręcz banalne. Ale doskonale pokazują istotę owych różnic między partnerami.
Michał i Iwona: Będę zawsze tam, gdzie ty
Michał postanowił w końcu wybrać się gdzieś z kolegami. Od dłuższego czasu wychodzi tylko z Iwoną, zawsze i wszędzie są razem. Zaczęło mu już to doskwierać, potrzebuje odetchnąć, zatęsknić do niej, pośmiać się i pogadać z kimś innym, niż jego narzeczona. Ale dla Iwony jest to oznaką oddalenia się Michała. Ma wrażenie, że przestaje ją kochać, może się nią znudził.
Iwona rozumie bliskość, jako zaspokojenie swoich potrzeb. Chce, aby narzeczony był stale dostępny, aby ją cały czas wspierał i reagował na nią. Ma zdecydowanie większą potrzebę bliskości, niż Michał, który zaczyna odsuwać się tym bardziej, im bardziej ona nalega na bycie razem. Najwyraźniej u Michała zbyt mały dystans w związku rodzi lęk, bo oznacza zamach na jego wolność i niezależność. Boi się zlania z partnerką, utraty własnej tożsamości. Im wyraźniej Michał stawia granicę i opór, tym większa frustracja i lęk przed opuszczeniem u Iwony.
Iwona błędnie odczytuje intencje swojego partnera. Próbując zmniejszyć dystans i nalegając na bliskość, narusza jego granice i nie daje mu swobody i wolnej przestrzeni na własne sprawy. Im bardziej Iwona będzie naciskać, tym bardziej Michał poczuje się osaczony i będzie uciekać.
W związku rzadko oboje partnerzy mają taka samą potrzebę bliskości i więzi. Każdy nieco inaczej rozumie bycie blisko z drugim człowiekiem.
Maria i Bartek: Poświęcam się dla Ciebie
Maria jest typem dzielnej, silnej i radzącej sobie ze wszystkim kobiety. Zanim Bartek pomyśli i podejmie jakieś działania, ona już zdąży załatwić sprawę. Więcej od niego zarabia, osiąga większe sukcesy zawodowe, lepiej sobie ze wszystkim radzi. To ona organizuje im wspólne wieczory, wyjścia do teatru czy imprezy towarzyskie. W przeszłości często bezradna, zawstydzana i niedoceniana, teraz dąży do dominacji i kontroli, aby czuć, że wpływa na rzeczywistość, że tym razem nie da się zaskoczyć i upokorzyć. Zwykle takie zachowanie, jak Marii, jest związane z niskim poczuciem własnej wartości. Maria boi się, że nie jest wystarczająco atrakcyjna dla Bartka i on w końcu może to dostrzec.
Tyle że Maria czuje się coraz bardziej zmęczona, obciążona i wykorzystywana. Coraz mniej ceni Bartka, ma wrażenie, że zawsze wszystko musi robić za niego.
Podobny syndrom przejawiają tzw. kobiety kochające za bardzo czy współuzależnione żony alkoholików. Można powiedzieć, że alkoholizm męża pozwala im czuć się potrzebnymi i wartościowymi ludźmi.
Bartek w końcu przyzwyczaił się, że nie ma co się starać, bo Maria i tak wie lepiej i szybciej podejmie decyzje. Ale on też jest niezadowolony i związek przestaje sprawiać mu satysfakcję. Czuje się bezwartościowy, słaby i nieadekwatny. Jakby musiał zawsze potwierdzać wartość Marii. Rośnie ich wzajemna frustracja, żal i poczucie niezrozumienia. Gdy dołączymy do tego powszechny u ludzi problem z odczytywaniem i wyrażaniem własnych potrzeb i uczuć, kryzys w związku jest nieunikniony.
Przykład Marii i Bartka jasno pokazuje zatem, że w związku dwojga ludzi każdy może mieć inną wrażliwość na potwierdzanie swojej tożsamości i bycie docenianym.
Terapia przez rozmowę
Bycie w bliskiej relacji wymaga pracy i wysiłku. Powinniśmy dbać o nasz związek, nauczyć się rozmawiać ze sobą, komunikować swoje potrzeby i uczucia, także te trudne. Nie da się ich uniknąć. Chociaż widać na tym polu pewne zmiany, to nadal często zamiast asertywnej komunikacji, ludzie zarzucają się pretensjami i wzajemnymi oskarżeniami, a to tylko potęguje kryzys. Narastają nieporozumienia, rozczarowanie, irytacja. Jeśli kreujemy się na kogoś innego, nie ujawniamy prawdziwych uczuć, stosujemy przeróżne gry, aby utrzymać przy sobie dugą osobę, finał związku jest nieuchronny.
Dla par, którym zależy na sobie, które chcą się zmieniać i lepiej się nawzajem zrozumieć, ale nie potrafią sobie same z tym poradzić, dobrym rozwiązaniem może być terapia małżeńska, gdzie kryzys małżeński rozumiany jest jako naturalny element dynamiki związku, sygnał, że partnerom zależy na sobie.
Podczas sesji z psychoterapeutą para może spotkać się na neutralnym gruncie, gdzie nikt nie będzie nikogo osądzał i moralizował. W bezpieczny sposób natomiast można tu uczyć się mówić o swoich potrzebach, uczuciach i oczekiwaniach. Partnerzy usłyszą się wzajemnie, lepiej się zrozumieją i zaczną współdziałać, zamiast zwalczać się, oskarżać i oddalać od siebie. Zaczną mówić tym samym językiem. W trakcie terapii dojrzewają do małżeństwa, ćwiczą sztukę kompromisów, wzajemnych ustępstw, ale i stanowczości.
Jak mówi słynna terapeutka par, Virginia Satir, większość porażek w związkach wynika z niedojrzałych i nierealistycznych oczekiwań w stosunku do miłości i do partnera, oraz właśnie niejasnego komunikowania własnych potrzeb i uczuć.
Miłość łączy dwoje ludzi i doprowadza ich do małżeństwa, ale to codzienne życie, radości, kłopoty i sposoby radzenia sobie z nimi, decydują o dalszych losach związku. Od sposobu reagowania na kryzysy zależy, czy pozwolimy miłości trwać i rozwijać się, czy raczej słabnąć i w końcu zaniknąć.
Pary mają dziś kłopot z określeniem własnej tożsamości, indywidualnych ról, w które wchodzą, podziału obowiązków. Często mylą własne potrzeby z presją otoczenia.
Rozwód czasami jest jedynym słusznym rozwiązaniem, bo zbyt dużo złego się już stało i nie da się związku uratować. Dostępność i większe społeczne przyzwolenie na rozwody powoduje, że chętniej z nich też korzystamy. Ale dla wiele par do rozstania popycha po prostu chęć ucieczki przed problemami i szukaniem rozwiązania. Tymczasem takie nierozwiązane, wewnętrzne konflikty, mogą nam popsuć także i następny związek, dlatego warto je zrozumieć i rozprawić się z nimi raz a dobrze. I zawsze trzeba pamiętać o wspomnianym już realizmie wobec miłości: drugi człowiek może nam pomóc i wzbogacić nasze życie, ale nie wypełni za nas naszego istnienia treścią i sensem.
mój artykuł “Para na zakręcie” ukazał się w dodatku psychologicznym do tygodnika Polityka, tom 8