Psychoterapia - Trudne relacje
Najlepsze życie to życie towarzyskie!
Człowiek jest istotą społeczną i ma wielką skłonność do działań grupowych w towarzystwie innych ludzi. Badania amerykańskich psychologów wykazały, że najważniejszym korelatem szczęścia są dobre relacje z innymi. Potrzebujemy innych ludzi, aby czuć się zadowolonym i spełnionym w życiu.
Wsparcie społeczne
Działa to także w drugą stronę: szczęśliwym, łatwiej jest nam budować głębokie i trwałe relacje z ludźmi. Otrzymujemy od grupy wsparcie społeczne, możemy liczyć na pomoc, sieć kontaktów, otrzymujemy akceptację i troskę. Jest to ważne zwłaszcza w sytuacjach kryzysu, kiedy gorzej nam się w życiu powodzi.
Duża liczba kontaktów społecznych, dobre relacje z innymi ludźmi pomagają lepiej radzić sobie ze stresem, zapobiegają depresji i innym zaburzeniom psychicznym. Mając przyjaciół i towarzyszy na wspólne spędzanie wolnego czasu, jesteśmy zdrowsi, szczęśliwsi a nawet żyjemy dłużej niż osoby pozbawione wsparcia grupy.
Poczucie akceptacji i przynależności
Mamy silną potrzebę afiliacji czyli przebywania z innymi i przynależności społecznej. Z tego powodu na ogół chętnie i łatwo nawiązujemy znajomości, tworzymy więzi, z trudem je zrywamy i bardzo źle znosimy ich brak. Nie lubimy poczucia samotności, wyobcowania i niezrozumienia. Często utrzymujemy nawet szkodliwe dla nas relacje. Trudno nam się przyznać do porażki w związkach, ciężko się rozstać. Wiele naszej energii, uczuć i myśli koncentruje się wokół relacji z innymi: z rodziną, partnerem, z przyjaciółmi.
Jednym z najważniejszych aspektów terapeutycznej pracy nad zmianą w życiu człowieka, jest przyjrzenie się temu, jak tworzy związki, jak w nich funkcjonuje, czy potrafi budować niekonfliktowe relacje interpersonalne, czy umie korzystać ze wsparcia społecznego.
Radość ze wspólnych działań
Lubimy towarzystwo innych ludzi i tworzymy grupy także dlatego, że łatwiej nam realizować własne cele, marzenia i przedsięwzięcia, które czasem są skomplikowane dla jednostki. Ludzie wzajemnie stymulują się intelektualnie, uczą się od siebie, zagrzewają do wspólnego wysiłku, aktywności i dobrej zabawy. To między innymi dlatego łączymy siły wchodząc w sojusze zawodowe i uwielbiamy wspólne szaleństwo np. podczas zabawy sylwestrowej czy wyjazdów na narty.
Oczywiście odrobina samotności od czasu do czasu jest dobra i potrzebna każdemu, ale lepiej dla nas, aby nie był to nasz sposób na życie.
mój artykuł „Najlepsze jest życie towarzyskie” ukazał się w Rzeczpospolitej
Nie potrafię być blisko!
Bycie singlem jest coraz bardziej popularne w społeczeństwie i nie jest już tak wstydliwe jak kiedyś. Taka postawa staje się niemal trendem.
Ale dlaczego właściwie single nie decydują się na stałe związki? Czy rzeczywiście to im bardziej pasuje a może te osoby same siebie tłumaczą i oszukują. Czy są samotne z wyboru czy dlatego, że nie są gotowe, nie potrafią żyć w związku z inną osobą?
Czemu boją się przekroczyć granicę intymności? Skąd biorą się ich lęki?
Smutna historia domowa
Lęk przed bliskością jest szczególnie silny w wypadku osób, które dorastały w domach dysfunkcjonalnych, gdzie np. nadużywano alkoholu. Intymność, bliskość, wrażliwość to cechy zupełnie obce dorosłym dzieciom alkoholików czy dorosłym z rodzin dysfunkcyjnych. Brakowało im dobrego wzorca zachowania w związku opartym na miłości. Często obserwowali kłócących się rodziców, wspierali zdradzaną mamę lub pomagali jej w prowadzeniu domu i utrzymywaniu tabu o alkoholu. Dorastali w atmosferze pełnej napięcia, nieporozumień, pretensji i złości.
Zachowanie tych osób w ich dorosłych związkach w dużej mierze wynika z tamtych doświadczeń i jest reakcją na tamte przeżycia.
Ulegnę ci i zatracę siebie
Sprzeczne komunikaty od rodziców, ich nieprzewidywalność i życie w ciągłym napięciu spowodowały, że tacy dorośli nie otrzymali w dzieciństwie jasnych informacji o sobie, o świecie, systemu wartości. Musieli radzić sobie sami ale nigdy nie są pewni, jak jest naprawdę. Nie wiedzą kim są, czego w życiu pragną, uzależniają się od opinii innych, nie ufają nawet sami sobie, mają niskie poczucie własnej wartości.
Dlatego często może przerażać ich perspektywa związku. Boją się, że jeśli przywiążą się do kogoś, kogo poglądy i opinie będą dla nich bardzo ważne, mogą w rezultacie utracić siebie, własne „ja”.
Singielki obawiające się związków, boją się, że zostaną zdemaskowane. Czują się osobami mało wartościowymi, starają się sprawiać wrażenie osoby silnej, poukładanej, wręcz idealnej, bez żadnych słabości, radzącej sobie z problemami, nie potrzebującej pomocy… Sądzą, że taka postawa jest pożądana przez innych, tego się nauczyły w dysfunkcjonalnym domu: radzenia sobie ze wszystkim, bycia silną. Nie dają sobie prawa do gorszych dni w życiu, do chwili słabości, które ma każdy człowiek. Wszyscy przecież potrzebujemy wsparcia i tęsknimy za miłością i bliskością. Ale niektórzy nie potrafią się do tego przyznać nawet sami przed sobą, nie mogą więc też z tego czerpać i korzystać.
I tak w końcu odejdziesz
Z tym jest związany ogromny lęk przed porzuceniem. Takie osoby są niepewne siebie, nie dostały w dzieciństwie bazy emocjonalnej, więzi, bliskości i poczucia absolutnej, bezwarunkowej akceptacji i poczucia bezpieczeństwa. Rodzice często w ogóle nie zwracali na dziecko uwagi, nie czuło się ważne, nie interesowano się jego potrzebami. Nie mogło liczyć na wsparcie, przytulenie w trudnych chwilach, na zaspokajanie potrzeb.
Trudno po takich doświadczeniach, zaangażować się znowu, wejść z kimś w głęboką relację. Przeszkadza wielki lęk przed ponownym zranieniem, bólem, rozczarowaniem.
Dorośli z rodzin dysfunkcyjnych często nie zdają sobie z tego sprawy. Z jednej strony pragną bliskości, ale z drugiej strony, ten lęk przed doznaniem porażki, ponownej krzywdy, doznanej od kogoś ważnego, wydaje się dla nich nie do zniesienia. Dochodzą też do tego wyparte uczucia, np. gniewu, poczucia krzywdy, żalu, które nieuświadomione i niewyrażone, blokują wejście w nową relację.
Razem raźniej
Trudno jest żyć samemu; człowiek jest zwierzęciem stadnym i samotność mu doskwiera.
Odgradzając się od innych, unikamy ryzyka zranienia i bólu, ale tracimy także pozytywne przeżycia. Mur dystansu pozbawia nas również dobrych emocji, bo nie da się ich oddzielić. Uodparniamy się także na przyjemność i radość.
Najważniejsze to wiedzieć kim się jest, być świadomym tego, co nas ukształtowało, jaki jest ten nasz emocjonalny bagaż, wyniesiony z dzieciństwa, z domu rodzinnego. Warto uświadomić sobie nasze urazy, ukryte uczucia i potrzeby. Wtedy wiemy czego pragniemy i co nas w tym ogranicza, a to już połowa drogi do dobrego, wzbogacającego związku.
mój artykuł „Boję się być blisko” ukazał się w Wirtualnej Polsce