Psychoterapia - Terapia DDA/DDD
Rozmowa z psychologiem i psychoterapeutką Adrianą Klos
– Czy w definicji DDA – Dorosłe Dzieci Alkoholików – rysuje nam się jednocześnie diagnoza? Czy osoby z syndromem DDA nie są w dzieciństwie zbyt dorosłe, a w życiu dorosłym zachowują się niekiedy jak dzieci? Myślę tu o nadmiernej wrażliwości, emocjonalności…
Rzeczywiście, dzieci dorastające w rodzinie z problemem alkoholowym, szybko uczą się i przystosowują do sytuacji. Zwykle czują się odpowiedzialne i za rodziców, i za rodzeństwo. Przejmują od dorosłych zasady, które obowiązują w rodzinie alkoholowej np. tabu, czyli milczenie na temat sytuacji w domu: „nie mówimy o naszym problemie, udajemy, że nie istnieje”.
Osoby z syndromem DDA straciły część dzieciństwa, tej beztroskiej niefrasobliwości, jaka charakteryzuje dzieci z niedysfunkcyjnych rodzin. Za to w życiu dorosłym, te zachowania, które pomagały im przetrwać w dzieciństwie, zupełnie się nie sprawdzają. Przeciwnie, bardzo ograniczają i nie pozwalają im być w pełni szczęśliwymi ludźmi.
– Te mechanizmy obronne Maja dać im poczucie bezpieczeństwa, choć zagrożenie często nie jest wcale realne?
Tak. Przyzwyczajeni do niebezpiecznych i nieprzewidywalnych sytuacji w dzieciństwie, jako dorośli też są nadmiernie czujne, jakby spodziewali się najgorszego.
– Jakie to mechanizmy?
Trudno im zachowywać się spontanicznie, mają skłonności do kontrolowania sytuacji i innych ludzi, nie ufają otoczeniu. Są bardzo wrażliwi, a swoje funkcjonowanie i dobre samopoczucie uzależniają od oceny i zachowania innych. Lata przebywania w rodzinie, w której alkohol był najważniejszy, ważniejszy od nich, spowodowały u DDA zaniżone poczucie wartości. Nie potrafią realnie spojrzeć na rzeczywistość i w trudniejszych sytuacjach interpretują wszystko przeciwko sobie. Kontrolując innych sądzą, że tylko w ten sposób mogą mieć wpływ na rzeczywistość .
Ale tak się nie da żyć z ludźmi, dlatego często maja kłopoty w relacjach.
– O DDA często mówi się, że to ludzie, którym ukradziono dzieciństwo, sama też Pani o tym wspomina. Rzadko są spontaniczni, rzadko czują się bezkarni, radośni. Są pod wieczną autokontrolą…
Dokładnie tak to wygląda. W dzieciństwie rzeczywistość wymusiła na nich przejęcie cech dorosłych. Trudno o spontaniczność, kiedy żyje się w wiecznym strachu, że tata wróci pijany, że może trzeba będzie uciekać, może znów będzie bił mamę. W każdym razie trzeba być czujnym i przygotowanym na najgorsze. Myślą sobie: Może jak się postaram, to tata nie upije się i zabierze mnie w końcu do kina, jak obiecał. Może mama zwróci wreszcie na mnie uwagę?”.
Dlatego te osoby także w życiu dorosłym stale się starają, pomagają, chcą być przydatne. Tego od nich oczekiwano w domu. Poza tym chcą być kochane, doceniane.
– Dlaczego DDA nie potrafią lub nie chcą prosić o pomoc? Są bardzo dzielne i samodzielne…
No właśnie. Dzieci w rodzinie, gdzie alkohol jest problemem, nie są najważniejsze. To alkohol i wszystko, co z nim związane, jest kwestią dominującą. Dzieci mają sobie dawać radę, pomagać rodzicom w prowadzeniu domu i opiece nad pozostałym rodzeństwem. Mają pomagać osobie niepijącej, zwykle jest to matka. Mają nie zawracać głowy, bo są ważniejsze problemy. Mają się sobą zająć i być spokojne.
Trudno się dziwić, że potem tacy dorośli nie potrafią prosić. Oni w ten sposób zasługiwali na akceptację i miłość rodziców. Nie było w domu już miejsca na ich słabości i nieporadność.
– DDA nie potrafią często zbudować satysfakcjonujących relacji, związków partnerskich. Dlaczego?
Ten brak zaufania do innych, wieczna czujność, obawa przed najgorszym, strach, który był z nimi zawsze w dzieciństwie, potrzeba kontrolowania rzeczywistości i otoczenia… Trudno w ten sposób budować satysfakcjonujący związek. Jaki partner to wytrzyma.
Poza tym DDA ciągle dopominają się potwierdzeń, zapewnień, wzmocnień, chcą być dla kogoś najważniejsze i jeśli jakieś wydarzenie czy gest partnera odczytują na swoją niekorzyść, bardzo z tego powodu cierpią i dają odczuć partnerowi. Mają huśtawki emocjonalne.
Trzeba odbudować poczucie własnej wartości, a potem zaufać drugiej osobie, potrafić i chcieć się odsłonić. Bez tego nie zbuduje się dobrej relacji.
– DDA często nie chcą mieć dzieci – czy to dlatego, że dzieciństwo kojarzy im się głównie z cierpieniem, wstydem, upokorzeniem?
Oczywiście. Związki w ogóle źle im się kojarzą. Niestety, DDA paradoksalnie mają skłonności do wikłania się podobne schematy emocjonalne w dorosłym życiu. Przyzwyczajeni do skrajnych emocji wchodzą właśnie w relacje z takimi osobami, które też mają skłonności do uzależnień, na których nie mogą polegać.
Obawiają się założenia rodziny, nie ufają same sobie.
– Pisałam kiedyś artykuł o tym, że bycie DDA wyzwala wiele cech bardzo pięknych – bycie empatycznym, wrażliwym, pomocnym, lojalnym. Dostrzega Pani takie „korzyści”?
Jak najbardziej, to wspaniałe cechy. Warto tylko z nimi nie przesadzać. Inni ludzie też czasem chcieliby nam pomóc, czuć, że ich potrzebujemy. Korzystajmy z tego i dla siebie, i dla nich.
Ciężko wytrzymać z kimś, kto zawsze sobie daje radę ze wszystkim, bo właściwie nie wiemy, czy mu w ogóle jesteśmy do czegoś potrzebni.
– Czy DDA całe życie już będą nosić coś w rodzaju piętna? Co z ich poczuciem własnej wartości – mogą je podnieść? Jak?
Na pewno psychoterapia daje doskonałe rezultaty. Pozwala na zbudowanie, czasem pierwszej w życiu, zdrowej relacji, opartej na akceptacji, zaufaniu i szacunku. Pozwala powoli pozbyć się złych i szkodzących przekonań o sobie i o świecie. Pozwala dorosnąć i realnie spojrzeć na rzeczywistość.
To piętno, jeśli się je zaakceptuje w sobie, można przekuć na ogromną wartość i siłę. Wszak jest to właśnie nasza historia. Ale aby tak było, potrzebne jest wsparcie, które może dać empatyczny terapeuta. Potem czuje się już oparcie w samym sobie.
– Terapia jest konieczna?
Coraz bardziej jestem przekonana, że terapia pozwala nam być lepszymi ludźmi, poszerza perspektywę i pozwala żyć pełnią życia i poczuć się szczęśliwym. Gdy człowiek nosi w sobie jakąś tajemnicę, którą próbuje zamieść pod dywan, ta ciągle wraca i utrudnia życie. Warto się z nią porządnie rozprawić, stanąć oko w oko. Zachęcam gorąco.
wywiad ukazał się w Świecie Zdrowia