Wysyp demonstracji w Warszawie
Po co manifestujemy?

Wizycie prezydenta Baracka Obamy towarzyszyć ma w sobotę i niedzielę kilkanaście demonstracji. Co pcha ludzi do prażenia się na słońcu lub moknięcia na deszczu w tłumie, gdy szanse załatwienia ich spraw przez manifestowanie są mizerne?

W piątek i sobotę obecność na ulicach Warszawy zapowiedzieli m. in. przedstawiciele Fundacji Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia, Inicjatywy Wolne Konopie, Inicjatywy Stop Wojnie i Stowarzyszenia Zielone Mazowsze. Udział w tych demonstracjach najlepiej wyjaśnia chęć przynależności człowieka do określonej grupy ludzi. Chcemy odczuwać więź z innymi i gotowość do współdziałania. W grupie możemy odczuwać bliskość z osobami, które są dla nas źródłem wsparcia i bezpieczeństwa. Są to podstawowe potrzeby człowieka.

Identyfikujemy się nie tylko z ludźmi z najbliższego otoczenia, z rodziną czy przyjaciółmi, ale także z osobami sobie nieznanymi. Oprócz indywidualnej tożsamości osobistej jest w nas także tożsamość społeczna, która prowadzi do więzi ze zbiorowością w tłumie, wyznającym podobne poglądy. Tworzymy grupy czy zgromadzenia wokół wspólnych wartości, idei, przekonań. Myślimy o sobie np. „My kibice”, „My feministki” czy „My patrioci”.

Podczas manifestacji każdy członek tłumu jest mniej lub bardziej podatny na zachowania, które niekoniecznie są typowe dla niego samego. Wielu ludzi uzależnia się od tego, co można przeżyć w większej grupie. Własne kompleksy i frustracje kompensują silnymi sporadycznymi doświadczeniami egzystencjalnymi, które są możliwe w zbiorowości, jak np. poczucie wszechmocy, władzy, jakiego jednostka nie jest w stanie doświadczyć. Bezpośredni kontakt między członkami tłumu, czasem wzięcie się za ręce, wspólne śpiewanie pieśni, czy skandowanie haseł z transparentów wzmacnia poczucie bliskości i więzi.

więcej pod adresem:
kliknij tutaj